Mój artykuł w FORBES z dnia 12 września 2019 roku.
Jednym z kryteriów oceny efektywności systemu zarządzania danymi w firmie staje się łatwość jego obsługi. Pozytywne user experience jest priorytetem, a nie kaprysem rozpieszczonego użytkownika. Przetwarzając dane w firmie, mamy czuć się jak w samochodzie, który dowozi nas do celu nie tylko szybko i bezpiecznie, ale i komfortowo. Komfort używania narzędzi technologicznych – jako wartość – jest owocem przemian, które dokonały się w naszym świecie w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Błyskawicznie i komfortowo – oto dewiza współczesnego konsumenta. Teraz staje się dewizą menedżera.
Między elektroniką użytkową – smartfonem, nawigacją samochodową, tabletem – a profesjonalnymi aplikacjami w miejscu pracy nie może być przepaści. W walce o dobrego pracownika zwyciężą te firmy, które zrozumieją, jak ważny jest komfort użytkowania systemów i urządzeń.
Sami stworzymy aplikacje
Kariera chmury jako uniwersalnego modelu wymiany danych doprowadziła do popularności takich aplikacji, jak chociażby Dropbox, Google Drive czy WeTransfer. Skomplikowane procesy zarządzania projektami nabrały prostoty dzięki Asanie czy Trello, a planowanie zadań i zarządzanie notatkami staje się dużo przyjemniejsze przy użyciu, przykładowo, Evernote. Wszystkie te narzędzia działają w zgodzie z podstawową zasadą: im prościej, tym lepiej i skuteczniej.
Prostota rozwiązań może doprowadzić do interesujących scenariuszy. Niemal każdy z nas natyka się w sieci na reklamy stron czy aplikacji, które pomagają tworzyć nam – zwykłym użytkownikom – nieskomplikowane witryny internetowe. Nie trzeba wysiłku, by wyobrazić sobie sytuację, w której jako prywatni użytkownicy będziemy mieli dostęp do dowolnych narzędzi, umożliwiających nam samodzielne, łatwe tworzenie aplikacji.Współczesne start-upy pracują nad rozwiązaniami, które pozwolą użytkownikom sieci oddzielać informacje prawdziwe od fałszywych. W przyszłości to my – samodzielnie i zaledwie z paru elementów – powinniśmy budować aplikacje, które pomogą nam w tym procesie.
W niedalekiej przyszłości urządzenia, które ułatwią nam życie w biznesie i w pracy biurowej, nie będą efektem działalności informatyków. Skonstruujemy je samodzielnie. Tworzenie biznesowych aplikacji może wkrótce przypominać zabawę klockami Lego, podczas której określimy cel i sposób działania urządzenia. Może właśnie takie inteligentne zabawki dla profesjonalistów okażą się niezbędne do panowania nad rzeczywistością, która przytłacza nas coraz to nowymi treściami?
Inteligentne algorytmy
User experience to aplikacje. Aplikacje to dane. A dane są na sprzedaż. Monetyzacja danych będzie postępować w coraz szybszym tempie. Komercjalizacja tego rynku zaczęła się w okolicach 2000 roku, czyli w chwili pojawienia się tzw. bańki internetowej. Wiele firm internetowych, które odczuły kryzys na własnej skórze, zaczęło rozglądać się za nowymi źródłami dochodu. I tak powstał pomysł, by stworzyć zapotrzebowanie na nowy produkt: DANE.
Pomysł przyjął się w świecie marketingu, który tych danych mocno potrzebuje, by identyfikować zachowania i profil klienta. Dzisiaj potrzebują ich już wszyscy. Dlatego firmy oferujące narzędzia, pozwalające na błyskawiczne porządkowanie i wyszukiwanie informacji, mają przed sobą ciekawą przyszłość.
Być może kupowanie gotowych algorytmów przez wielki biznes stanie się modą. Jej konsekwencją mogą być narodziny nowych branż z obszaru technologii. W tym kontekście trudno się nie zgodzić z opinią (cytowaną przez „The Economist”) Hala Variana, ekonomisty pracującego dla Google’a, który twierdzi, że poprzez kosmiczne rozmnożenie danych ich wartość nie będzie rosnąć, co zresztą z punktu widzenia klasycznej ekonomii jest logiczne. To, co zwiększy swoją wartość, to inteligencja dobrze zaprojektowanych algorytmów, które te dane będą filtrować, szeregować i porządkować.
Przyszłość rynku danych to przyszłość informacji pozyskiwanych z czujników umieszczanych w komunikacji miejskiej, w miejscach publicznych – gdzie wszyscy zostawimy „ślady” naszej obecności. To także lawina informacji z mediów społecznościowych i sklepów internetowych. I właśnie w tych obszarach toczyć się będzie gra pod tytułem BIG DATA. Tym obszarom powinni się przyglądać producenci algorytmów, stamtąd pochodzić będzie najcenniejszy „surowiec” w postaci wiedzy o współczesnym kliencie.
Czy algorytmy przyszłości będą w stanie „przerobić” strumienie danych z tych wszystkich różnorodnych źródeł, tak by efekt operacji okazał się interesujący dla korporacyjnych nabywców – czas pokaże. Chociaż to dane będą napędem dla aplikacji czy sieci neuronowych, to dopiero user experience zadecyduje, czy klienci kupią konkretne usługi.
Zapraszając do naszego świata sztuczną inteligencję, stwarzamy wiele miejsc pracy dla branży prawniczej. Szereg analiz wskazuje na to, żepo 2022 roku inteligentne algorytmy będą odpowiadać aż za połowę sytuacji, w których doszło do naruszenia czy przekroczenia prawa. Możemy bez wątpienia spodziewać się batalii, w których stronami będą właściciele platform społecznościowych, prawnicy, firmy ubezpieczeniowe i zwykli obywatele. Dla każdej z tych grup prawo do ochrony danych i informacji jest i będzie zupełnie czymś innym. Inne jest postrzeganie prawa do prywatności.
Dane stały się towarem niezwykle wrażliwym i kontrowersyjnym. Jak wrażliwym – uświadamiają sobie to coraz bardziej regulatorzy, którzy coraz poważniej angażują się w prace legislacyjne związane z kwestią obrotu danymi. W dobie rozpowszechniającej się sztucznej inteligencji jedną z głównych technik, na której bazują urządzenia, jest „machine learning”, rodzaj automatycznego systemu, który doskonali się pod wpływem nabywanego doświadczenia (np. im więcej zapytań w wyszukiwarce, tym lepsze kolejne odpowiedzi). Czy algorytmy wykorzystujące tę technikę będą zdolne pracować tak, by nasze dane chronić przed niepożądanym wykorzystaniem? Z punktu widzenia technologii – wydaje się to możliwe. Inaczej natomiast prezentuje się punkt widzenia biznesu, który ma interes w tym, by jak najwięcej danych przejmować i używać.
Demokratyzacja danych a bezpieczeństwo
Przez ostatnie lata dane były „własnością” działów IT. Co prawda to analitycy biznesowi i menedżerowie wykorzystywali je do podejmowania decyzji biznesowych, jednak IT odpowiadało za ich zbieranie, przechowywanie i udostępnianie. Obecnie, gdy organizacje zostały wprost zalane danymi i gdy dane stają się niezbędne do podejmowania jakichkolwiek decyzji, jest oczywiste, że więcej użytkowników biznesowych musi mieć samodzielny dostęp do nich, bez IT jako strażnika.
Tu pojawia się koncepcja demokratyzacji danych, czyli otwartych, dostępnych dla każdego. Każdy staje się ich twórcą i użytkownikiem. Taka formuła może wyrównać szanse w rywalizacji rynkowej oraz umożliwić tworzenie nowych modeli biznesowych.
W mojej ocenie demokratyzacja danych może wnieść istotną zmianę w organizacji, pod warunkiem, że cały proces wdrożony będzie we właściwy sposób. Taki model danych i sposób ich traktowania hipotetycznie pozwoli użytkownikom szybko i łatwo generować modele biznesowe, czy tworzyć nowe zindywidualizowane produkty i usługi. Oczywiście proces ten niesie za sobą również zagrożenia, chociażby związane z bezpieczeństwem danych.
Potrzeba bezpieczeństwa danych jest dzisiaj kwestią oczywistą i wręcz banalną, zrozumiałą dla każdego. Dane osobowe, jak i biznesowe stają się cennym łupem dla hakerów czy nieuczciwej konkurencji. Tworzenie systemów o maksymalnym poziomie zabezpieczeń staje się poważnym wyzwaniem dla współczesnej branży technologicznej. W poprzednich tekstach wykazywałem korzyści, jakie niesie technologia blockchain. Jej wartość, a właściwie jej bezpieczny charakter, wynika z tego, że jest ona zbudowana na zasadach kryptografii. Dlatego ma szanse sprostać naszym oczekiwaniom co do niezawodności narzędzi i systemów. W wielkim skrócie, szacuje się, że do złamania sieci blockchain potrzebna jest moc obliczeniowa równa połowie internetu. Niemniej wprowadzenie komputerów kwantowych wymusi powstanie nowych zabezpieczeń kryptograficznych.
Dziś każdy nowy blok tworzony w łańcuchu bazuje na danych z poprzedniego bloku (liczba kontrolna). Oznacza to, że nie można podrobić danych w aktualnym bloku bez zmiany danych w poprzednim bloku, którego kopie są przechowywane w łańcuchu bloków w praktycznie każdym węźle sieci blockchain. Jest to niewykonalne. Każdy uczestnik procesu transakcyjnego może więc stwierdzić, czy dane są prawdziwie i niemodyfikowane.
Beneficjentem technologii blockchain będzie każda instytucja gwarantująca klientowi czy firmie poufność i zabezpieczenie danych przed kradzieżą czy fałszerstwem – np. szpital, bank, firma ubezpieczeniowa czy instytucja rządowa. Szacunkowe analizy wskazują, że istnieją szansa na to, by blockchain był w powszechnym użyciu do 2025 roku. Potencjalnym zagrożeniem mogą być wspomniane wyżej komputery kwantowe i ich możliwości w łamaniu zabezpieczeń krypotograficznych. Ale to ciągle daleka przyszłość.
Jeszcze więcej danych
Analitycy opisując przemiany dokonujące się na rynku danych i informacji, stworzyli pojęcie „efektu sieci danych”. Oddaje ono dobrze sytuację, w jakiej dzisiaj tkwimy.
Korporacje produkują coraz to nowe zbiory danych, by przyciągnąć do siebie klientów. Ci zaś, używając urządzeń i narzędzi dostarczanych przez te korporacje, produkują samodzielnie jeszcze większe ilości danych. A to – biorąc pod uwagę istotę technologii „machine learning” i „deep learning” – powoduje ciągłe doskonalenie się inteligentnych urządzeń, programów i aplikacji, które uczestniczą w tym procesie.
Doskonalenie w tym przypadku oznacza większe umiejętności operowania zbiorami informacji. Dotarliśmy więc do momentu, w którym technologia nie zna granic, nie może się już zatrzymać, a rynek danych i informacji będzie rósł w astronomicznym tempie. Czy wobec tego stwierdzenie, że „wszystko jest dzisiaj informacją” jest przesadą? Myślę, że właśnie w dzisiejszych czasach sformułowanie to ukazuje swoją wyjątkową trafność.
Przełom, jaki dokonuje się dzisiaj w świecie danych, oznacza ich mocną personalizację. Współczesne zbiory danych mają dużo bardziej ludzki charakter. Przestały być ciągiem znaków, kodem zrozumiałym jedynie dla informatyka. Dziś to nasze twarze na zdjęciach – rozpoznawane już przez komputery; nasz głos, którego używamy do uruchamiania aplikacji. To także informacje zapisywane na pokładzie samochodowego komputera, odwiedzane przez nas strony w internecie. Wszystko to, w połączeniu z danymi o naszych zarobkach, miejscu zamieszkania czy płci tworzy informacyjny wszechświat, którego jesteśmy centralną częścią. O niego teraz toczy się walka, o korzyści, które można z niego wydobyć. Korzyści dla wszystkich, a dla użytkownika – łatwość dostępu danych i jego user experience w procesie interakcji z maszyną.
Ten właśnie wszechświat stał się miejscem wielkiego spotkania ludzi z maszynami. Wiele wskazuje na to, że będzie ono miało charakter niekończącej się przygody.
Powiązane artykuły:
– Dlaczego tak bardzo zależy nam na technologii blockchain?
– Blockchain, czyli ostateczny krach systemu finansowego
Andrzej44
Czytałem wszystkie książki Harari, bardzo mi spodobało jego perspektywa i sposób patrzenia na pewne zjawiska w świecie nas otaczających. Tym niemniej niewiele z tej perspektywy może przetrwać. Przed nami największe wyzwanie ludzkości – katastrofa klimatyczna, którą widać, słychać i czuć. A nie widać, żeby ludzkość jako całość się tym bardzo przejmowała.
Mówiąc o naszej cywilizacji mówię o całym zapleczu technologicznym, które nas aktualnie wspiera. Może to być bolesny upadek z którego jako gatunek możemy się już nie podnieść. I żadna sztuczna inteligencja nam nie pomoże.
Technologie AI są doskonałe w optymalizacji pojedynczych zadań, ale do ich pracy wymagane są olbrzymie zasoby. Zasoby, których możemy już za 30 lat nie posiadać.
Ile procent prądu potrzebnego do wytrenowania kolejnego modelu sieci neuronowych jest dostarczanych z paliw kopalnych? I czy ta wytrenowana sieć, czy to grająca w GO, czy bawiąca się ze sobą w chowanego, pozwoli na to, żeby tych paliw spalić mniej w następnej iteracji?
Obawiam się, że mam chwilowo mocno pesymistyczne podejście do ludzkości jako całości.
TomekSz
Wielka siec otacza nas z każdej strony. Grozi nam naprawdę bolesny upadek. ważne jest jak zaczniemy i w jakim kierunku nam to się potoczy.
Zidan78
Czy aby ludzie sa gotowi na tak szybki rozwój technologii ? A może musi w nas dzięki technologii dokonać się następny skok ewolucyjny ? Już jeden taki skok na swoim koncie mamy. Może właśnie żyjemy w przedsionku takiej zmiany ? Zmiana to rozwój a rozwój to ewolucja. jesteśmy na to skazani i opór nie ma sensu. Rzecz w tym że boję się o stan naszych mózgów i samoświadomość w tym właśnie momencie bo zachłyśnięcie grozi uduszeniem. Jak dla mnie gadżety i technologia tak, ale trzeba pamiętać o korzeniach i prostocie oraz genezie naszych zachowań i determinantach tych zachowań. Bo inaczej gadżety staną się żródłem determinantów a zachowanie stanie się przewidywalne. Człowiek będzie miał wrażenie że ma wolną wolę a w rzeczywistości będzie szczęśliwy i bezwolny.
PiotrKisz21
Badania nad SI zostaną zakazane dopiero za jakieś 30 tysięcy lat.
CzarekZ23
Duzo data w big dacie. Niestety ale jestesmy juz w pelni inwigilowani. No chyba ze zaszyjemy sie gdzies w lesie w Bieszczadach
AKieszko
Mroczna wizja Jamesa Camerona zaczyna się spełniać. Mamy pierwsze zalążki Skynetu.
JacekPaczka
Bardzo dobry wpis
Andrzej23
Użytkownicy technologi muszą rozumieć, że to ma wpływ na życie społeczne, ale też może być kształtowana przez ludzi. Muszą też posiadać kompetencje odpowiednie, by z pomocą AI, ML zaspokajać najróżniejsze życiowe potrzeby. AI powinna być technologią, która nam wszystkim pomaga.
Dzikus99
Wyobraźmy sobie wirtualny bank – bez pracowników, funkcjonujący w chmurze, działający wg idealnych reguł biznesowych – gromadzi środki klientów i udziela innym kredytów. Ocena zdolności kredytowej jest w pełni automatyczna. Czy powierzyłbyś swoje środki takiej maszynce? Człowiek potrzebuje jedzenia i wody, potem ubrania – te potrzeby zaspokaja w pierwszej kolejności. Dalej – dach nad głową. Dopiero potem reszta. Biznes nie jest dla pieniędzy, tylko dla ludzi,dla zaspokajania ich potrzeb (realnych lub wyimaginowanych). Gdy tego czynić nie będzie, będzie działać w świecie wirtualnym, bez klientów, aż padnie.
Andrzej
Ja stawiam na automatyzacje i demokretyzacje danych
Oniwaban
Coraz trudniej rozdzielić życie wirtualne (czy też cyfrowe) od tego w świecie rzeczywistym. A w przyszłości będzie to jeszcze trudniejsze. Zarówno Google, jak i Facebook, dążą do tego, by podłączyć do internetu nawet najodleglejsze regiony świata, co oznacza, że w cyfrowym świecie będzie nas coraz więcej.
Oskar 111
Zastosowanie mechanizmów machine learning może przynieść pozytywne efekty wtedy, gdy problem, który chcielibyśmy rozwiązać, jest dobrze znany, ale nie ma szansy na zatrudnienie dostatecznie dużej liczby pracowników do jego rozwikłania. Inna możliwość: wiadomo, co chcemy osiągnąć, ale brakuje dobrze zdefiniowanej metody pozwalającej na realizację celu.
Avicenna
Przyjemnie było przeczytac merytoryczny artykuł. Dziekuje Panie Norbercie
Adeptus99
Juz nie ropa a teraz dane napedzaja caly ten swiat
Czesław
Fajny artykuł
Norbert Biedrzycki
Dziekuje