Pomnażanie przez dzielenie

Czy sharing economy faktycznie zrewolucjonizowało światowy rynek wymiany dóbr i usług? Ekonomia współdzielenia korzysta z waluty innej niż pieniądz: z zaufania.

Sharing economy blog Norbert Biedrzycki

Mój artykuł w Fakt z dnia 4 marzec 2019 rok. Pomnażanie przez dzielenie.

Dzielenie się to przyszłość naszego świata, w którym mocno przesadziliśmy z konsumpcją. Ekonomia współdzielenia korzysta z waluty innej niż pieniądz: z zaufania – taki wniosek prawie dekadę temu postawiła Amerykanka Rachel Botsman, badaczka nowych technologii i ekonomii współdzielenia. Czy 10 lat później jej przewidywania okazały się słuszne? Czy sharing economy faktycznie zrewolucjonizowało światowy rynek wymiany dóbr i usług?

Ekonomia współdzielenia (ang. sharing economy) zakłada, że zamiast kupować jakieś dobro lub usługę wypożyczamy lub dzielimy się nią z innymi. W praktyce oznacza to, że zamiast kupować samochód, którym jeździmy 2 godziny dziennie do pracy oraz na zakupy, umawiamy się z innymi, że będziemy z auta korzystać wspólnie.

Sharing economy blog Norbert Biedrzycki Fakt

Ponieważ nowe technologie, czyli Internet i komórki umożliwiają nam nieustanny kontakt z innymi użytkownikami, ekonomia współdzielenia kwitnie. Zamiast kupować nowe, można kupić używane (eBay), wyruszyć w drogę jednym samochodem z obcymi osobami, które jadą w tym samym kierunku i będą partycypować w kosztach paliwa (BlaBlaCar), czy wynająć na kilka dni mieszkanie, którego lokator wyjechał (Airbnb). Aplikacje, które to umożliwiają, są proste i intuicyjne w obsłudze. Nic więcej dziwnego, że zyskują ogromną popularność.

Tradycyjna ekonomia ma często kłopoty, czego oznaką są cykliczne kryzysy bankowe, niepokoje społeczne spowodowane nierównościami czy niepewnością jutra i rozbudowany korporacjonizm. To może prowadzić do kryzysu o wymiarze globalnym.

Czy więc ekonomia współdzielenia może być odpowiedzią na te problemy i zrewolucjonizuje nasze podejście do posiadania, zysku, korzyści?

Znajdujemy w niej proces wymiany dóbr, dzielenie się, skoncentrowanie się na zasobach dostępnych „tu i teraz”, położenie akcentu na budowanie więzi i poczucia grupowego zadowolenia.

Nic dziwnego, że chociaż to obszar ciągle niszowy, budzi ogromne zainteresowanie konsumentów, biznesu i coraz częściej również władz. Według raportów portalu Statista wartość globalnego rynku usług dzielonych ma urosnąć z 19,5 mld dolarów w 2018 r. do ponad 330 mld w 2025 r. Za tym zjawiskiem stoją więc już pieniądze, nowe organizacje, marketing i przede wszystkim ludzie, którzy – zakładając firmy – mają ambicję tworzenia nowej jakości.

Nowa ekonomia jest częścią filozofii millenialsów, osób urodzonych w latach 80. i 90. XX wieku. Dla nich naturalne jest, że zakupy odbywają się w internecie, a wszystko dzieje się szybko, wygodnie, w dobrej cenie, na podstawie rekomendacji znajomych oraz oczywiście na smartfonie. Częścią filozofii millenialsów jest też swoisty minimalizm, który zakłada, że „posiadanie” można zamienić na „używanie”, „wypożyczanie” i „korzystanie”, lub dzielenie pomiędzy wielu z nas.

Sharing economy blog Norbert Biedrzycki

Bez wątpienia zjawisko to jest także owocem nowego podejścia do przetwarzania danych. Bo przecież informacje o konsumencie, dostarczane dobrowolnie przez niego samego – o sobie, swoich potrzebach i zasobach – są w ekonomii współdzielenia kluczowe. Mam (chwilowo) wolne miejsce w samochodzie, wolny pokój w mieszkaniu, mam trochę wolnego czasu – dzielę się więc tym wszystkim, zarabiam na tym, a ktoś za chwilę zarobi w podobny sposób na mnie, dzieląc się swoimi zasobami i przy okazji minimalizując odpady czy negatywny wpływ na środowisko. Łączy się to ze zmiennością, rozproszeniem, a jednocześnie chęcią bycia częścią idei, która może być atrakcyjna nawet z punktu widzenia dużego kapitału.

Z drugiej strony obraz ten nie jest idylliczny. Na przykład w pierwszej połowie lutego mer Paryża ogłosiła, że miasto pozywa Airbnb za – jak to określono – stosowanie niedozwolonych reklam i tym samym psucie rynku wynajmu krótkotrwałego. Kalifornijską firmę może to kosztować nawet 12,5 mln euro. Własną bitwę na tym polu prowadzi Barcelona, gdzie ceny nieruchomości wzrosły, bo zamożni, często cudzoziemcy, kupują mieszkania, które potem wynajmują przez Internet. W Berlinie wprowadzono nowe regulacje, które teoretycznie znoszą zakaz wynajmu krótkoterminowego z 2016 roku, ale jednocześnie ograniczają go do 90 dni w roku. W wielu miejscach na cenzurowanym są też aplikacje do przejazdów, przeciwko używaniu których protestują taksówkarze. Na przykład w Bułgarii, Włoszech, Kanadzie czy Danii, doprowadzili lub mają szansę doprowadzić do ograniczenia działalności takich firm, jak Uber czy Taxify.

Być może te kontrowersje to naturalna kolej rzeczy, koszty gwałtownych zmian cywilizacyjnych. Warto jednak zwrócić uwagę, że dziś prawo nie nadąża za zmianami, jakie ekonomia współdzielenia wprowadza do rzeczywistości. Ustawodawcy powinni jak najszybciej zmierzyć się z regulacjami, które wzięłyby pod uwagę postulaty wszystkich strony związanych z sharing economy. Być może wprowadzenie rejestrów wynajmowanych mieszkań, wprowadzenie ograniczeń czasowych i uregulowanie kwestii finansowych, w szczególności podatkowych, to niezbędne minimum, które wymaga doprecyzowania. 

Mam też poczucie, że opisywane zjawisko to przede wszystkim pokłosie rewolucji, którą przyniosły nam już wcześniej nowe technologie. Ich dynamika i wciąż zaskakujące nas możliwości są jedną z sił napędowych ekonomii współdzielenia, dlatego jestem przekonany, że o tej dziedzinie gospodarki będzie jeszcze głośno.

Link do artykułu: Fakt

Powiązane artykuły:

– Czy gwarantowany dochód podstawowy będzie koniecznością?

– Zmierzch ery człowieka

– Niewidzialna pajęczyna wokół nas, czyli Internet Rzeczy

– Blockchain – święty Graal systemu finansowgo?

– Upadek hierarchii, czyli kto właściwie rządzi w Twojej firmie

Skomentuj

14 comments

  1. Janusz Plaka

    Wydaje mi się, że w tej kwestii jak ze wszystkim Polska będzie 10 lat za zachodem. Więc gdy tam automatyzacja stanie się istotnym i masowym problemem, to znak że my powinniśmy się nad tym zastanowić. A pewnie i tak po prostu skopiujemy rozwiązania z zachodu.
    Pewnie jakimś pośrednim rozwiązaniem byłoby stopniowe zmniejszanie 8h czasu pracy. Są też pomysły w rodzaju Basic Income, ale do tego długa droga i najpierw należałoby rozwiązać problem unikania podatków przez najbogatszych.

  2. TomK

    Nikt z dnia na dzień pracy nie straci. Automatyzacja to proces powolny, który jedna zawody likwiduje, ale tworzy też nowe. No i nie prawdą jest, że ludzi wykonujących proste pracę przybywa. Wręcz przeciwnie coraz większy odsetek ludzi ma wyższe wykształcenie. I tu powinny mieć miejsce działania, nauka i szkolnictwo powinno się dostosowywać do zmieniających się trendów. Zresztą jak nie zrobi tego rząd zrobią pracodawcy.

  3. TomK

    Osobiście sam eksperyment uważam za potrzebny i ważny, o skutkach się nie wypowiadam bo nie znam wyników analiz z eksperymentów dot. grup Romów. Widziałem tylko wyniki testów wykonywanych Na Alasce i w Afryce gdzie taki eksperyment sprawił, że ludzie wykluczeni społecznie i zawodowo poczuli się bardziej wartościowi i środki z eksperymentu zainwestowali w przekwalifikowanie się itp. Pytanie jest jednak inne (odnosząc się do mojej poprzedniej wypowiedzi). Jaką alternatywę zaproponowałbyś dla milionów ludzi którzy z dnia na dzień stracą pracę i nie znajdą żadnej innej w wieku 50 lat, bo osób wykonujących proste, fizyczne prace przybywa, a stanowisk pracy w takich dziedzinach bardzo szybko ubywa. Co w zamian?

  4. Andrzej

    Kapitalizm skończył się w 1913 roku, wprowadzeniem w USA podatku dochodowego.

    A to, że młodzi ludzie mają mniej pieniędzy, to nie jest największy problem. Problemem jest to, że oni nie są w stanie zarobić więcej, bo są leniwi, rozpieszczeni i przekonani o swojej boskości, której rynek nie potrafi pojąć. Muszą też podziękować rodzicom, którzy żyją na ich koszt, żyjąc z kredytu, który socjalistyczne państwo zacznie spłacać, kiedy ich już nie będzie na tym świecie.

  5. Oskar 111

    Ekonomia dzielenia – wszystko na abonament, na wynajem, w leasingu lub innym „innowacyjnym sposobie finansowania”, wszystko należy do korpo, a Ty szaraczku nie miej nic, żadnych wartościowych aktywów, zdany na łaskę swego korporacyjnego pana feudalnego.

  6. Piotr Kieczuch

    W szchared ekonomy to można było wierzyć kilka lat temu. To był taki buzzword marketingowy.
    Ale teraz w to wierzyć? Przecież teraz Ukrainiec jeździ 12h na uberze, to jego jedyna praca, nawet nie jeździ własnym samochodem tylko od firmy. Czym to się niby różni od taksówki?
    Autor jeszcze wierzy w cyfrowych tubylców.

  7. Piotr

    W polsce to nie przejdzie.Tu króluje wiejskie podejście do świata- najważniejsze ,,MOJE i JA,,.reszta świata się nie liczy:wyjeżdżam z podporządkowanej zmuszając do hamowania na głownej bo JA,moje dzieci drą się na potęgę i nie zwracam im uwagi bo JA sie przeprowadziłam ze wsi i tojest moja działka i dom .Bluzgam w miejscu publicznym bo JA rozmawiam inni się nie liczą.przekleństwo tego kraju MOJE I JA…..

  8. Zwierzak

    Jeśli chcemy ratować świat przed przegrzaniem, to należy zrezygnować z robienia bółboga ze wskaźnika PKB. Trzeba wynaleźć inny wskaźnik dobrobytu niż wskaźnik ciągłego wzrostu produkcji i usług. Jeśli tego nie zrobimy, to okaże się niedługo, że patriotycznym czynem będzie kupowanie nowego telewizora co tydzień.

  9. TomaszKik

    Takie dzielenie sie samochodem na spółkę wymyślono już 100 lat temu i nazywa się to taksówka. Zakup samochodu nie wiąże się tylko z jego godzinnym użytkowaniem ale także z świadomością posiadania i dyspozycji w kazdej chwili.

    Nie każdy chce się dzielić nim z drugą osobą, choćby ze względów higienicznych. Podobnie nie chce się dzielić bielizną, żoną, meblami i psem.

  10. TomaszKik

    Obecnie można zaobserwować bardzo ciekawe zjawisko- posiadanie rzeczy na własność jest przedstawiane jako przeżytek, cos niemodnego, staroświeckiego i nieopłacalnego, lansowana natomiast jest moda na „współdzielenie” i wypożyczanie, na jednym z portali internetowych artykuł zachwalający „współdzielenie” auta został umieszony zaraz obok artykułu zachwalającego posiadanie wielu partnerów seksualnych, najwyraźniej chodzi o to żeby czytelnicy powiązali te dwie rzeczy. Jednak producenci aut idą nawet dalej niż idea wypożyczania, oferują wzięcie samochodu w abonament, przy trochę wyższej cenie niż rata kredytu czy leasingu dostajemy dodatkowe usługi takie jak przeglądy czy ubezpieczenie, a po określonym czasie użytkowane przez nas auto zostaje wymienione na nowe. Upowszechnienie i radykalizacja powyższych tendencji będzie miała w przyszłości katastrofalne skutki dla konsumentów.
    Największym problemem korporacji jest to, że na raz sprzedanym produkcji już nie zarabia. Na przykład jak ktoś kupi samochód, to płaci raz i może dowoli sobie to auto użytkować, może je odsprzedać komuś mnie zamożnemu, a jak będzie to auto szanował to pojeździ i 20 lat, a najgorsze ,że może ten samochód sam naprawiać (we własnym zakresie). Dla korporacji najbardziej opłacalne jest gdy konsument musi cały czas płacić za produkt, płacić za to że użytkuje, użytkowanie równoznaczne jest z płaceniem. Skoro takie „abonamenty” są mało korzystne dla konsumentów to jak działa mechanizm ich wprowadzania (upowszechniania)? Wykorzystywane jest w tym przypadku psychologiczne zjawisko znane jako „ograniczenie zasobów poznawczych”. Każdy człowiek ma ograniczone zasoby pamięci, koncentracji i uwagi, a współcześni ludzie muszą zmagać z podwyższonym tempem życia, ich uwaga i pamięć jest ciągle przeciążona, mają po prosu za dużo rzeczy do zrobienia, pracując w korporacji muszą odpisywać na setki bzdurnych maili , po pracy Internet i telewizja zasypują ich kolejnymi informacjami. Ludzi po prostu przestają sobie radzić z takim obciążeniem, W tym momencie proponuje im się „abonamenty” jako remedium na to całe przeciążenie .Biorąc samochód w abonamencie nie trzeba się martwić o przeglądy, ubezpieczenia i serwis, zapisywać terminów, porównywać ofert. Podobnie z abonamentem na komputer, konsument otrzyma w takim abonamencie serwis, pomoc on-line, konserwacje i ochronę antywirusową. To wszystko na razie nie brzmi tak strasznie, ale drugim „twardym” mechanizmem pozbawiania własności będzie objęcie prawem własności intelektualnej niemal wszystkich produkowanych rzeczy na podobnej zasadzie jak obecnie prawami autorskimi są objęte np. utwory muzyczne. Chodzi o to, że rzeczy nie będzie można samemu naprawiać i modyfikować, umotywowane to będzie ekologizmem, tylko naprawy przez autoryzowany serwis umożliwiają właściwe gospodarowanie odpadami, nie pogarszają wskaźników emisji itp. Naturalną konsekwencją wprowadzenia konieczności autoryzacji wszelkich napraw przez producenta jest masowe upowszechnienie się „abonamentów” na towary użytkowe.

  11. Andrzej44

    Sharing oparty na systemie należącym do prywatnej korporacji jest jedynie nową odsłoną korporacjonizmu a nie żadnym współdzieleniem się. Wlasciciele mieszkań czy samochodów bardzo szybko staną się zależni od systemów tych korporacji a ich prawo własności zostanie na rzecz korporacji ograniczone. Wydarzy się ten sam scenariusz co w usługach przewozu osób, gdzie kierowcy gonią za własnym ogonem bez szansy na posiadanie taksówki na własność. To będzie takie samo szczęście jak booking.com dla hotelarzy. Z pt. widzenia zwykłych ludzi centralny system użyczenia własności doprowadzi do wiekszej koncentracji kapitału. O wspoldzieleniu się mogła by być mowa gdyby system sharingu był rozproszony i należał do wszystkich, którzy z niego korzystają. Jesli jednak system należy do kalifornijskiej firmy to mamy jedynie kolejną odsłonę budowy dominacji na rynku wzajemniej wymiany świadczeń.

  12. Alibaba

    Tylko że tak się pewnie nie stanie. Jak już będziemy dość daleko z technologią autonomicznych aut to EU/rząd/bądź inny istniejący twór powie: Koniec samodzielnego kierowania samochodami. I chcąc nie chcąc, będziesz zmuszony zaakceptować taki stan rzeczy.

    Dla mnie najlepszy by był car sharing autonomicznych samochodów. Ale to już całkiem inna kwestia 🙂