Business Insider: Kodak, Nokia, Google, Uber, Amazon… Jak przeżyć cyfrowe tsunami?

Paradoksalnie, w czasach cyfrowych transformacji największe szanse na przetrwanie na rynku mają te firmy, które sobie uświadomią, po co powstały, jaka jest ich podstawowa wartość, którą chcą podzielić się z klientem.

Kodak Nokia Google Uber Amazon cyfrowe tsunami Norbert Biedrzycki

Mój artykuł opublikowany w Business Insider dnia 27 marca 2020: Kodak, Nokia, Google, Uber, Amazon… Jak przeżyć cyfrowe tsunami?

Paradoksalnie, w czasach cyfrowych transformacji największe szanse na przetrwanie na rynku mają te firmy, które sobie uświadomią, po co powstały, jaka jest ich podstawowa wartość, którą chcą podzielić się z klientem.

Nigdy nie zapomnę spotkania z założycielem koncernu obuwniczego, który kilka lat temu podzielił się ze mną pewną myślą. Mówił: “Jestem może trochę starej daty. Ciągle uważam, że najważniejsze jest to, by stopa wsuwająca się w wyprodukowany przeze mnie but, czuła maksymalny komfort. Tego nauczył mnie ojciec. Ale nie jestem ślepy, wiem, że świat się zmienia”…

Po czym mówił dalej: „Klient, który szuka dzisiaj butów, potrafi przeklikać dziesiątki stron internetowych. Tak robi na przykład córka moich znajomych, która zwykłe klapki kupuje w sklepie internetowym w Brazylii. Klienci tacy jak ona, nie przyjdą do mnie po buty, tylko dlatego, że uchodzą za wygodne. Oni potrzebują szybkiej satysfakcji, przyjemności jeszcze przed ich włożeniem na stopę. Chcą kupowany but obejrzeć ze wszystkich stron, pogadać na komunikatorze z doradcą klienta o kolejnych modelach, czy rabatach. Chcą otrzymać fajny newsletter, z którego szybko przejdą na stronę. I chcą przede wszystkim, aby dostawa była ekspresowa, a proces zwrotu bezbolesny. Dopiero gdy to wszystko zagwarantuję, mogę liczyć, że ktoś zwróci na mnie uwagę i że uwierzy w komfort noszenia mojego buta. Czy mam się na to obrażać?”.

Bezmyślność legendarnych koncernów

Lekcja, jaką z powodzeniem przeszedł mój rozmówca, nie została odrobiona przez wielu bardziej znanych, niż on. Pierwszy z brzegu przykład, banalny, znany pewnie wszystkim zarządom świata. Kodak, jedna z najsilniejszych marek, która dzięki swojej pozycji na rynku akcesoriów fotograficznych teoretycznie mogła patrzeć w przyszłość bez obaw.

Nadeszła jednak epoka cyfrowej fotografii. Amatorzy klasycznych lustrzanek na klisze ścigali się co prawda w wykazywaniu wad cyfrowego aparatu i cyfrowego zdjęcia, ale w międzyczasie dorastał zupełnie nowy klient. Miał już stałe łącze, a jego maile z załącznikiem w postaci zdjęcia mogły szybko dotrzeć do bliskiej mu osoby. Potrzebne było teraz to, by zrobione zdjęcie jak najszybciej zobaczyć, jak najszybciej przenieść w przestrzeń komputera, omijając wizytę w fotolabie.

Technologia w ciągu kilku lat przekształciła więc oczekiwania klienta, który zamiast romantyzmu fotograficznej ciemni, wybierał szybkość, możliwość samodzielnego przerabiania cyfrowego obrazu, brak ograniczeń finansowych, a także technicznych, jeśli chodzi o kopiowanie. Tego wszystkiego nie chciał przyjąć do wiadomości zarząd Kodaka.

Podobna historia dotyczy Nokii, która posługując się znanym hasłem “connecting people”, nie potrafiła zaakceptować faktu, że ludzie chcą łączyć się ze sobą nie tylko za pomocą głosu w słuchawce. By być blisko siebie, wysyłając smsy, zdjęcia, pliki dźwiękowe i filmowe. Chcą przy tym wszystkim cały czas pozostawać online. Smartfon urozmaicał doświadczenie komunikacyjne, a tego nie potrafił zwykły telefon. Nawet ten kultowy, słynący z prostej nawigacji.

Nie rezygnuj z wartości

Niektórzy nie chcieli lub nie potrafili zrozumieć nowych reguł, które ustanawiała cyfrowa technologia. Może po prostu zbagatelizowali jej siłę. Koszty tego niezrozumienia okazały się dla wielu firm ogromne. Ale co te negatywne doświadczenia sprzed lat oznaczają dla współczesnych zarządów? Czy jeszcze bardziej pogłębione procesy cyfryzacji oznaczają, że wszyscy powinniśmy zacząć zmieniać nasze firmy w nowego Google’a, Ubera, czy Amazona? Oferować produkty cyfrowe, wymyślać nowe aplikacje, digitalizując przy tym każdy kąt firmy, bo jeśli tego nie zrobimy, to zmiecie nas konkurencja? Absolutnie nie. Jest wręcz przeciwnie.

Sukces ciągle zależy od tego, czy firma jest wierna swoim podstawowym wartościom, a nie od tego, czy przeniosła wszystkie swoje dane w chmurę. Paradoksalnie, w czasach cyfrowych transformacji największe szanse na przetrwanie na rynku mają te firmy, które sobie uświadomią, po co powstały, jaka jest ich podstawowa wartość, którą chcą podzielić się z klientem.

Narzędzia cyfrowe pozostają mimo wszystko ciągle tylko narzędziami pomagającymi uprawiać biznes, a jego istota nie polega przecież na tym, by używać narzędzi, tylko by oferować konkretne wartości tym, którzy będą za nie chcieli zapłacić. Nie można jednak zapominać o rzeczy w tym wszystkim najważniejszej: o transformacji oczekiwań, reakcji i postaw klienta. To on jest tak naprawdę głównym bohaterem cyfrowego zaburzenia, które się dzisiaj dokonuje.

Mocna lekcja uberyzacji

Możemy nie przepadać za wizerunkiem Ubera, nie zgadzać się na jego metody zarządzania. Możemy być nawet przedstawicielem środowisk taksówkarzy, którzy nie chcą pogodzić się z utratą swojej roli i rynkowej pozycji. Ale nie możemy nie zauważyć ważnego procesu: wraz z Uberem nastąpiło klasyczne cyfrowe zaburzenie, które w efekcie wytworzyło zupełnie nową jakość. Uber pokazał wszystkim, czym jest dzisiaj aplikacja, jak olbrzymie zmiany biznesowe potrafi wygenerować.

Dzisiaj stosują ją – dla wygody klienta – również zwykłe korporacje taksówkowe. Dobrze już wiedzą, że klient lubi nowoczesne modele płatności, wygodę zamawiania określonej usługi. Będąc właścicielem firmy taksówkowej, nie musisz rezygnować z wszystkiego, czym kierowałeś się dotychczas. Postaraj się tylko zrozumieć to, co zrozumiał Uber, a co dotyczyło preferencji współczesnego klienta.

Nie rezygnuj ze swoich wygodnych łóżek

Jeśli uważasz, że cyfrowe technologie mają głównie obniżać koszty lub przyspieszać pewne procesy w firmie, to wielce prawdopodobne, że przegrasz. Przegrasz, jeśli będziesz myślał wyłącznie o nowej kulturze organizacyjnej. Zamiast digitalizowania każdego elementu firmy, czy udawania, że należysz do elity firm technologicznych, skoncentruj się na kliencie. Zdiagnozuj poziom jego zanurzenia w cyfrowy świat. Udana transformacja cyfrowa nie musi mieć kompleksowego charakteru. Musi natomiast proponować wartości kultury cyfrowej klientowi.

To on w dużym stopniu decyduje o tym, jak głęboko ma sięgać cyfrowa zmiana w naszej firmie. To jego cyfrowa natura decyduje o tym, jakich nowych rzeczy powinniśmy się nauczyć w trakcie prowadzenia biznesu. Sieć hoteli o marce znanej od pięćdziesięciu lat, nie musi nagle stawać się drugim AirBnB.

Może nadal kierować się starymi wartościami, przekonywać świat, że ma najwygodniejsze łóżka na kontynencie. Ale powinna przy tym koniecznie zadbać o cyfrowe narzędzia komunikacji, mechanizmy rezerwacji miejsca hotelowego, możliwości wpłacania zaliczki, udostępniać pełen wgląd fotograficzny w apartamenty, oferować mechanizmy lojalnościowe, dbać o nieustanną komunikację via sms, mail, by budować u klienta poczucie wygody, a przede wszystkim lojalności do marki.

Może te rozważania artykułują prostą prawdę znaną w biznesie od lat: bądź sobą i pamiętaj, że klient jest najważniejszy. Jeśli jednak są jeszcze gdzieś CEO, którzy cyfrowej rewolucji przeciwstawiają słuszność tzw. starych, dobrych zasad, to reprezentują oni w mojej opinii coś w rodzaju anachronicznego sentymentalizmu, szkodliwego dla każdego biznesu.

Natomiast jeśli przekonaniu, że chcemy chronić tradycyjne wartości firmy, towarzyszy świadomość globalnej zmiany, jaka dotyczy klienta, mamy szanse na sukces. Bez względu na to, czy sprzedajemy towary spożywcze, czy prowadzimy hotel, czy firmę logistyczną.

Pełny artykuł do przeczytania pod tym linkiem

Powiązane artykuły:

– Maszyna cię nie przytuli, ale … wysłucha i coś doradzi

– Czy maszyny odróżniają dobro od zła?

– Tylko Bóg potrafi policzyć równie szybko, czyli świat komputerów kwantowych

– Machine Learning. Komputery nie są już niemowlętami

– W jaki sposób maszyny rozumują

Skomentuj

8 comments

  1. Adam

    Fajna wizja.
    Co prawda raczej się nie spełni, przy czym oporem będzie rynek dla którego nie do przyjęcia byłaby kupująca, inteligentna lodówka i to jeszcze sprzężona z zaleceniami lekarskimi dot. diety, bo wykluczałaby zakupy emocjonalne, tzw. chwilowe zachcianki i odrzucałaby zakupy rzeczy niezdrowych. Tak dla przykładu kilka miesięcy bez piwa i pewnie trzeba by pomyśleć o rozwodzie z taką lodówką.
    Pytanie jak pralka dałaby się namówić na zakup nowo reklamowanego „inteligentnego” proszku, skoro wg jej wiedzy jedynie proszek X zapewni pełną czystość.
    No i jak samochód wiedząc o naszej diecie przyjmowałby płatności za te hot-dogi na stacjach benzynowych – oj tutaj awantury byłby nie do uniknięcia. A wkurzony samochód to gorzej niż wkurzona żona

  2. Adam T

    Hm większa przestępczość jest w czarnych dzielnicach tak wychodzi z liczb, więc wyślijmy tam więcej patroli. Więcej policji to wieksze prawdopodobieństwo że policjant zatrzyma młodego np. jarającego zioło,dzieciak będzie notowany a to wpływa negatywnie na statystyki przestępczości, więc trzeba nasilić działania prewencyjne i tak się to nakręca. Trochę paradoks.Tu nie algo jest zły ale złe są działaniapodejmowane na podst. wniosków z danych. Ludzie za bardzo wierzą w technologię a działania ai są nieprzejrzyste. W „Weapon of Math Destruction”jest więcej historii o tym jak ufanie statystykom doprowadziło do patologicznej sytuacji w rekrutacji na uczelnie w USA i przy automatycznej analizie CV, najbardziej jaskrawy przykład to Amazon.

  3. Czesław

    Ewolucja życia doprowadziła do takiego jakby „błędnego koła”, w którym analizując wszystkie szlaki/cykle metaboliczne wychodzi na to wszystko wynika ze wszystkiego. Nie ma żadnego pierwotnego szlaku/cyklu, który coś produkuje i te różne produkty w konsekwencji powodują start innych szlaków/cyklów a produkty tych startują kolejne, etc.

    To wszystko składa się na naszą inteligencję. Jest całkiem spora możliwość że AI w formie jakiegoś pojedynczego programu/algorytmu nigdy nie powstanie.

  4. Piotr91AA

    Na każde 100 miejsc pracy, jakie znikną na skutek rozwiązań z zakresu AI powstanie 130 nowych. Powinniśmy się koncentrować na tym, by te nowe miejsca powstały w Polsce. Dzięki temu nasz kraj będzie mógł stać się kreatorem, a nie tylko konsumentem nowoczesnych rozwiązań