Jednym z kryteriów oceny efektywności systemu zarządzania danymi w firmie staje się łatwość jego obsługi. Pozytywne user experience jest priorytetem, a nie kaprysem rozpieszczonego użytkownika. Przetwarzając dane w firmie, mamy czuć się jak w samochodzie, który dowozi nas do celu nie tylko szybko i bezpiecznie, ale i komfortowo. Komfort używania narzędzi technologicznych – jako wartość – jest owocem przemian, które dokonały się w naszym świecie w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Błyskawicznie i komfortowo – oto dewiza współczesnego konsumenta. Teraz staje się dewizą menedżera. Między elektroniką użytkową – smartfonem, nawigacją samochodową, tabletem, a profesjonalnymi aplikacjami w miejscu pracy nie może być przepaści. W walce o dobrego pracownika zwyciężą te firmy, które zrozumieją, jak ważny jest dla niego komfort użytkowania systemów i urządzeń. Świat wymusił na nas to, by zdemokratyzować proces obchodzenia się z narzędziami powstałymi w oparciu o wyrafinowaną myśl techniczną. Podsumowując: im prościej, tym lepiej. Kariera chmury, jako uniwersalnego modelu wymiany danych doprowadziła do popularności takich aplikacji, jak chociażby: Dropbox, Google Drive, czy WeTransfer. Skomplikowane procesy zarządzania projektami nabrały prostoty dzięki Asanie, czy Trello, a planowanie zadań i zarządzanie notatkami staje się dużo przyjemniejsze przy użyciu takich aplikacji jak Evernote. Wszystkie te narzędzia działają w zgodzie z podstawową zasadą: im prościej, tym lepiej i skuteczniej.
Każdy stworzy aplikację
Prostota rozwiązań może doprowadzić do interesujących scenariuszy. Niemal każdy z nas natyka się w sieci na reklamy stron czy aplikacji, które pomagają tworzyć nam – zwykłym użytkownikom – proste witryny internetowe. Nie trzeba wysiłku, by wyobrazić sytuację, w której – jako prywatni użytkownicy – będziemy mieli z czasem dostęp do dowolnych narzędzi, które umożliwią nam samodzielne, łatwe tworzenie aplikacji. Współczesne start-upy pracują nad rozwiązaniami, które pozwolą użytkownikom sieci oddzielać informacje prawdziwe od fałszywych. W przyszłości to my – samodzielnie i zaledwie z paru elementów – powinniśmy budować aplikacje, które pomogą nam w tym procesie. Urządzenia, które ułatwiać będą nam życie w biznesie lub pracy biurowej, w niedalekiej przyszłości nie będą owocem pracy informatyków. Będziemy je tworzyć my, samodzielnie. Tworzenie biznesowych aplikacji może wkrótce przypominać zabawę klockami Lego, podczas której my określimy cel i sposób działania urządzenia. Może właśnie takie inteligentne zabawki dla profesjonalistów będą niezbędne do panowania nad rzeczywistością, która przytłacza nas coraz to nowymi treściami?
Targ informacji
User experience to aplikacje. Aplikacje to dane. A dane są na sprzedaż. Monetyzacja danych będzie postępować w coraz szybszym tempie. Komercjalizacja tego rynku zaczęła się w okolicach 2000 roku, czyli w chwili pojawienia się tzw. bańki internetowej. Wiele firm internetowych, po przeżyciu na własnej skórze kryzysu, zaczęło rozglądać się za nowymi źródłami dochodu. I tak powstał pomysł, by stworzyć zapotrzebowanie na nowych produkt: DANE. Cały pomysł spodobał się w świecie marketingu, który tych danych mocno potrzebuje, by identyfikować zachowania i profil klienta. Dzisiaj potrzebują ich już wszyscy, dlatego firmy oferujące narzędzia, pozwalające na błyskawiczne porządkowanie i wyszukiwanie informacji, mają przed sobą ciekawą przyszłość. Kupowanie gotowych algorytmów przez wielki biznes stanie się być może modą. Jej konsekwencją mogą być narodziny nowych branż z obszaru technologii. W tym kontekście trudno się nie zgodzić z opinią (cytowaną przez pismo The Economist) Hala Variana, ekonomisty pracującego dla Google, który twierdzi, że poprzez kosmiczne rozmnożenie danych, ich wartość – samych w sobie – nie będzie rosnąć, co zresztą z punktu widzenia klasycznej ekonomii jest logiczne. To, co będzie jednak zwiększać swoją wartość, to inteligencja dobrze zaprojektowanych algorytmów, które te dane będą filtrować, szeregować i porządkować. Przyszłość rynku danych to przyszłość informacji pozyskiwanych z czujników umieszczanych w komunikacji miejskiej, miejscach publicznych – gdzie wszyscy będziemy zostawiali „ślady” naszej obecności, plus lawina informacji, którą zostawiamy w social media i w sklepach internetowych. To na tych obszarach będzie dalej toczyć się gra pod tytułem BIG DATA. I to właśnie tym obszarom powinni się przyglądać producenci algorytmów, bo stamtąd będzie pochodzić najcenniejszy „surowiec” w postaci wiedzy o współczesnym kliencie. Czy algorytmy przyszłości będą w stanie „przerobić” strumienie danych z tych wszystkich, różnorodnych źródeł, tak by w rezultacie efekt tych operacji był interesujący dla korporacyjnych nabywców – czas pokaże.
To właśnie dane będą napędem dla aplikacji czy sieci neuronowych, ale user experience zadecyduje czy klienci będą kupowali usługi oparte na danych. Wygra ten dostawca czyj proces będzie bardziej odpowiadał na potrzeby klienta lub będzie bardziej kreował potrzeby tego klienta.
Gdzie jest prywatność
Zapraszając do naszego świata Sztuczną Inteligencję, stwarzamy wiele miejsc pracy dla branży prawniczej. Szereg analiz wskazuje na to, że po 2022 roku inteligentne algorytmy będą odpowiadać aż za połowę sytuacji, w których doszło do naruszenia czy przekroczenia prawa. Możemy bez wątpienia spodziewać się batalii, w których stronami będą: właściciele platform społecznościowych, prawnicy, firmy ubezpieczeniowe i przeciętni obywatele. Dla każdej z tych grup prawo do ochrony danych i informacji jest i będzie zupełnie czymś innym. Inne jest postrzeganie prawa do prywatności. Dane stały się towarem niezwykle wrażliwym i kontrowersyjnym. Jak wrażliwym – uświadamiają sobie to coraz bardziej regulatorzy, którzy zaczynają się coraz poważniej angażować w prace legislacyjne związane z kwestią obrotu danymi. W dobie rozpowszechniającej się Sztucznej Inteligencji jedną z głównych technik, na której bazują urządzenia jest „machine learning”, które stanowi rodzaj automatycznego systemu, który doskonali się pod wpływem nabywanego doświadczenia (np. im więcej zapytań w wyszukiwarce, tym lepsze kolejne odpowiedzi). Zasadnym pytaniem staje się pytanie o to, czy algorytmy wykorzystujące tę technikę będą zdolne tak pracować, by nasze dane chronić przed niepożądanym wykorzystaniem. Z punktu widzenia technologii – wydaje się być to możliwe, natomiast czym innym staje się już punkt widzenia każdego biznesu, który ma interes w tym, by jak najwięcej danych przejmować i używać.
Demokratyzacja danych
Przez większą część ostatnich lat dane były „własnością” działów IT. Były co prawda wykorzystywane przez analityków biznesowych i menedżerów do podejmowania decyzji biznesowych, ale to IT było odpowiedzialne za zbieranie, przechowywanie i udostępnianie danych. Obecnie, gdy organizacje zostały wprost zalane danymi i gdy dane praktycznie stają się niezbędne do podejmowania jakichkolwiek decyzji, stało się oczywiste, że więcej użytkowników biznesowych musi mieć samodzielny dostęp do danych, bez IT jako strażnika. Tu pojawia się koncepcje demokratyzacji danych, czyli otwartych danych, dostępnych dla każdego. Każdy staje się twórcą jak i użytkownikiem danych. Taka formuła może wyrównać szanse w rywalizacji rynkowej oraz umożliwić tworzenie nowych modeli biznesowych. W mojej ocenie demokratyzacja danych może być istotną zmianą w organizacji, która wdroży je we właściwy sposób. Taki model danych i sposób ich traktowania może pozwolić użytkownikom szybko i łatwo generować modele biznesowe, czy tworzyć nowe zindywidualizowane produkty i usługi. Oczywiście ta formuła niesie też zagrożenia, jak chociażby te związane z bezpieczeństwem danych.
Blockchain na straży bezpieczeństwa
Potrzeba bezpieczeństwa danych jest dzisiaj kwestią oczywistą i wręcz banalną, zrozumiałą dla każdego z nas. Dane osobowe, jak i biznesowe stają się cennym łupem dla hakerów, czy nieuczciwej konkurencji. Tworzenie systemów o maksymalnym poziomie zabezpieczeń staje się poważnym wyzwaniem dla współczesnej branży technologicznej. W poprzednich tekstach wykazywałem korzyści, jakie niesie technologia blockchain. Jej wartość, a właściwie jej bezpieczny charakter, wynika z tego, że jest ona zbudowana na zasadach kryptografii. Dlatego ma szanse sprostać naszym oczekiwaniom dotyczącym niezawodności narzędzi i systemów. W wielkim skrócie, szacuje się, że do złamania sieci blockchain potrzebna jest moc obliczeniowa równa połowie internetu. Niemniej wprowadzenie komputerów kwantowych będzie wymagało wdrożenia nowych zabezpieczeń kryptograficznych. Zasadą, która dzisiaj gwarantuje ciągle duże bezpieczeństwo tej technologii jest to, że każdy nowy blok tworzony w łańcuchu bazuje na danych z poprzedniego bloku (liczba kontrolna), a więc nie można podrobić danych w aktualnym bloku bez zmiany danych w poprzednim bloku, którego kopie są przechowywane w łańcuchu bloków w praktycznie każdym węźle sieci blockchain. Jest to niewykonalne. Każdy uczestnik procesu transakcyjnego może więc stwierdzić, czy dane są prawdziwie i niemodyfikowanie.
Beneficjentem technologii blockchain będzie każda instytucja gwarantująca klientowi czy firmie poufność i zabezpieczenie danych przed kradzieżą czy podrobieniem – np. szpital, bank, firma ubezpieczeniowa, czy agenda rządowa. Szacunkowe analizy wskazują, że istnieją szanse na to, by blockchain był w powszechnym użyciu do 2025 roku. Potencjalnym zagrożeniem mogą być komputery kwantowe i ich możliwości w łamaniu zabezpieczeń krypotograficznych. Ale to ciągle daleka przyszłość.
Ten świat nie ma końca
Analitycy, opisując przemiany dokonujące się na rynku danych i informacji, stworzyli pojęcie „efektu sieci danych”. Oddaje ono dobrze sytuację, w jakiej dzisiaj tkwimy. Korporacje produkują coraz to nowe zbiory danych, by przyciągnąć do siebie klientów. Ci zaś, używając urządzeń i narzędzi dostarczanych przez te korporacje, produkują samodzielnie jeszcze większe ilości danych. A to – biorąc pod uwagę istotę technologii „machine learning” i deep learning” – powoduje ciągłe doskonalenie się inteligentnych urządzeń, programów i aplikacji, które uczestniczą w tym procesie. Doskonalenie w tym przypadku oznacza większe umiejętności operowania zbiorami informacji. Dotarliśmy więc do momentu, w którym technologia nie zna granic, nie może się już zatrzymać, a rynek danych i informacji będzie rósł w astronomicznym tempie. Czy wobec tego stwierdzenie, że „wszystko jest dzisiaj informacją” jest przesadą? Myślę, że właśnie w dzisiejszych czasach sformułowanie to ukazuje swoją wyjątkową trafność.
Dane mają nasze oczy
Przełom, jaki dokonuje się dzisiaj w świecie danych, oznacza ich mocną personalizację. Współczesne zbiory danych mają dużo bardziej ludzki charakter. Przestały być ciągiem znaków, kodem zrozumiałym jedynie dla informatyka. Dziś to nasze twarze na zdjęciach – rozpoznawane już przez komputery, nasz głos, którego używamy do uruchamiania aplikacji. To także informacje zapisywane na pokładzie samochodowego komputera, odwiedzane przez nas strony w internecie. Wszystko to, w połączeniu z danymi o naszych zarobkach, miejscu zamieszkania czy płci tworzy informacyjny wszechświat, którego jesteśmy centralną częścią. O niego teraz toczy się walka. O korzyści, które można z niego wydobyć. Korzyści dla wszystkich, a dla użytkownika łatwość dostępu danych i jego user experience w procesie interakcji z maszyną. Ten właśnie wszechświat stał się miejscem wielkiego spotkania ludzi z maszynami, a wiele wskazuje na to, że będzie ono miało charakter niekończącej się przygody, gdzie tylko niektóre scenariusze są dzisiaj wyobrażalne.
Powiązane artykuły:
– Automatyzacja nie zniszczy wszystkich biurek
– Blockchain może przemeblować nasze życie
– Komputer kwantowy – pogromca blochchain?
– Sztuczna inteligencja to nowa elektryczność
– Maszyna cię nie przytuli, ale … wysłucha i coś doradzi
– Machine Learning. Komputery nie są już niemowlętami
– Koniec życia jakie znamy, czyli witajcie w zdygitalizowanym świecie
Czesław Kumis
Dobry wpis. Dziękuję
CzarekZ23
Jasne że prostota. A raczej odpowiadanie na potrzeby użytkowników. I tak naprawde to definiowanie tych potrzeb razem z nimi
DCzaj
dane napędzają współczesną ekonomię. UX jest po to żeby klient chciał sie podzielić danymi
AKieszko
A wszytko to mozemy przeniesc na platforme oczekiwan klientow i tego jak postrzegaja swiat. A to elektrony. Kiedy zapytano Einsteina, dlaczego zignorował ekscytujące odkrycia nowych cząstek elementarnych, odparł. Wiesz, wystarczyłoby na prawdę zrozumieć elektron! Nie zrobiono tego do teraz.
CabbH
Wygld i funkcjonalnosc Apple i Samsunga (a raczej platform google’a)
Krzysztof Bikowski
Bardzo fajny wpis – dobrze ze wreszcie ktos pisze o koncowych uzytkownikach tych wszystkich technologi
JacekPaczka
Wreszcie ktos pisze ze użytkownicy są najważniejsi. Fajny wpis