Millenialsi i Generacja Z. Wynajęta sukienka jest bardziej sexy, niż kredyt

Skoro młodzi konsumenci zaczęli rezygnować z zakupów na rzecz wymiany lub czasowego dostępu do usług i towarów, to globalny biznes staje przed ciekawym wyzwaniem.

Millennials Generation Z blog Norbert Biedrzycki

Millenialsi, którzy przyszli na świat w latach 80tych i Generacja Z, którzy urodzili się w połowie lat 90tych uważają, że wymieniać się można niemal każdym dobrem: linkiem, abonamentem w serwisie streamingowym, rowerem miejskim, nawet mieszkaniem udostępnianym w okresie wakacji. Skoro konsumenci zaczęli rezygnować z zakupów na rzecz wymiany lub czasowego dostępu do usług i towarów, to globalny biznes staje przed ciekawym wyzwaniem. 

Ekonomia współdzielenia (shared economy) to coraz trwalszy trend we współczesnym biznesie. Jeszcze 10 lat temu postawy z nisz konsumenckich mogły wydawać się chwilową, alternatywną modą. Jednak trend nie dość, że nie zginął, to wydaje się, że coraz mocniej wpływa na decyzje nawet dużego, cyfrowego biznesu. Popularność takich platform jak Netflix, Airbnb, czy aplikacji jak Uber jest w dużym stopniu efektem postawy konsumentów urodzonych po roku 1980 i młodszych. Skłonność tych grup do przyjemnej konsumpcji, ale i niechęć do „podpisywania lojalki”, czyli wiązania się na stałe z usługą, marką lub firmą, musiały w końcu zaciekawić decydentów w firmach ze stratupowym rodowodem. 

Świat istnieje w sieci

Skoro nabywanie stało się  passe, a modny jest dzisiaj właśnie chwilowy dostęp, to dlaczego na tym nie zarabiać? Zyski mogą być coraz większe, ale pod warunkiem, że biznes dobrze zrozumie zakres zmian w priorytetach życiowych zarówno Millenialsów, jak i ich następców, czyli Generacji Z. Dla obu grup kontakt z wszelkimi dobrami – główny proces zakupowy odbywa się najczęściej przez internet. Podstawowymi elementami tego procesu są: marketing rekomendacji, wygoda, szybkość, cenowa konkurencyjność i używanie smartfona do wyszukania usług i błyskawicznej za nie zapłaty. Podstawą tej filozofii jest swoisty minimalizm, który zakłada, że „posiadanie” zmieniam na „używanie”, „wypożyczanie” i „korzystanie”. 

Z wirtualu do realu

Przekonanie, że chwilowe „podłączanie” się do dóbr jest lepsze, niż nabywanie czegoś na własność, ma swoje korzenie w doświadczeniach przeciętnego internauty z przełomu wieków. Mam tu na myśli technologie peer-2-peer i masową wymianę plików – przede wszystkim filmowych lub muzycznych. Dopełnieniem tego procesu w naszych czasach było wtargnięcie mediów społecznościowych w nasze życie. Od początku swojego istnienia gloryfikowały swobodną wymianę contentu. Te dwa czynniki silnie wpłynęły na zachowania najmłodszych konsumentów i musiały w końcu przeformułować również spojrzenie biznesu na tradycyjne relacje producent-dystrybutor-nabywca. Wydaje się, że konsumenci ostatnich generacji sformułowali pod adresem biznesu kluczowe pytanie: skoro internet przyzwyczaił nas do dzielenia się dobrami cyfrowymi bez ograniczeń, to dlaczego nie przenieść tego mechanizmu na inne sfery życia, do tzw. realu? To pytanie zrodziło następne. Zadaje je sobie dzisiaj cały innowacyjnie zorientowany, współczesny biznes cyfrowy: jak zarabiać pieniądze w świecie, w którym status społeczny i komfort życia przestaje łączyć się z nabywaniem dóbr na własność?

Bolesne starcie z kredytem

Dzieciństwo Millenialsów toczyło się jeszcze na placu zabaw, a nie przed monitorem komputera czy z wzrokiem utkwionym w smartfonie. Facebook zaczął stawać się popularny dopiero w 2007 roku. Najstarsi z tej grupy pamiętają nawet czasy modemów, które służyły do łączenia się z siecią. Millenialsi jako grupa czynna zawodowo zaczęli jednak definiować zupełnie inaczej priorytety w swoim profesjonalnym życiu. Konferencje w biurze odbywane na sofach lub nawet na podłodze stały się tak samo skuteczne, jak te w salach konferencyjnych. Elastyczne harmonogramy, równowaga między życiem prywatnym a zawodowym, wykorzystanie najnowszych technologii do komunikacji – to wszystko zostało wniesione do kultury pracy właśnie przez generację Millenialsów. Niektórzy nazywają ich pokoleniem kryzysu i braku zaufania. O tyle słusznie, że ci właśnie nabywcy uświadamiali sobie, że wzięcie kredytu hipotecznego na mieszkanie jest ryzykownym obciążeniem. Jednak godzili się na niego, bo ciągle był to środek przybliżający ich do osiągnięcia odpowiedniej pozycji społecznej i wygody. Niektórzy z nich jednak boleśnie odczuli na własnej skórze, że długoterminowe zadłużanie się może też prowadzić do kłopotów. Pojęcie stałej, długoterminowej pracy odeszło do lamusa, a na zawodową niepewność nałożyły się wydarzenia związane z kryzysem finansowym z 2008 roku. 

Technologii mówimy TAK

To właśnie ta generacja podniosła poziom zaawansowania technologicznego – w pracy i w życiu. Millenialsi pod względem umiejętności technicznych wyprzedzili starszych kolegów. Uwierzyli w wartość nowoczesnej technologii. Zaczęli ją traktować jako „przedłużenie” czy nawet „pogłębienie” osobowości. Technologia stała się integralną i niepodważalną częścią nowego stylu życia. Chociaż najstarsi z omawianego pokolenia dorastali jeszcze bez stałego dostępu do internetu, to szybko dostosowali się do nowych reguł gry w pracy. Korzystanie ze smartfona, tabletu i sieci stało się integralną częścią osobistego i profesjonalnego życia. Aktywność w sieciach społecznościowych, korzystanie z zakupów online, cyfrowa rozrywka i kultura dla generacji Millenialsów stała się czymś powszednim. To wszystko razem wzięte powoli stało się zalążkiem zmiany, którą obserwujemy dzisiaj. 

Jesteśmy cyfrowi od urodzenia

Natomiast dla przedstawicieli Generacji Z rzeczywistość poza tą cyfrową nigdy nie istniała. Oni nie pamiętają czasów przed internetem. To pierwsze pokolenie (w historii ludzkości!!!) wychowane w cyfrowym otoczeniu szerokopasmowego internetu i mediów społecznościowych. Już jako dzieci, przedstawiciele Generacji Z mogli dotknąć smartfona i wiedzieli czym jest Facebook (nawet gdy musieli jeszcze trochę podrosnąć, by z niego korzystać). Konsekwencje tego są takie, że Generacja Z żyje w poczuciu, że wszystko jest osiągalne za jednym kliknięciem. Może to być sukienka wyprodukowana w odległym zakątku świata, film na platformie streamingowej i jakakolwiek informacja. Ta dostępność oznacza raz – rozproszenie uwagi, a dwa poczucie, że pragnienia można zaspakajać błyskawicznie przy minimalnych konsekwencjach i kosztach. Cyfrowa bliskość usług i towarów plus stały kontakt z innymi użytkownikami sieci, doprowadziły do powstania nowej jakości. Towar cyfrowo oferowany i dystrybuowany nie wymaga deklaracji zakupowej. Decyzja o ewentualnym zakupie – jeśli w ogóle następuje – jest zaledwie jedną z wielu możliwości konsumenckich.

Kryzys zrujnował banki, ale zrodził ekonomię współdzielenia

O tym, jak długoterminowa hipoteka może być tragiczna w skutkach, przekonali się Millenialsi, bo w kryzysowym roku 2008 wielu z nich miało podpisane umowy z bankami. Kryzys, który uderzył w kredytobiorców (szczególnie w Stanach Zjednoczonych i Hiszpanii) nie dotknął wprawdzie11-13 latków, ale z pewnością niektórzy o nim już usłyszeli. Dorastający podczas globalnego kryzysu finansowego przedstawiciele Generacji Z są finansowymi realistami. Lepiej oszczędzają pieniądze, nie wierzą w stałe i stabilne źródło dochodu. Za to bez problemu podejmują się tymczasowych prac, które mogą czasem nieoczekiwanie przynieść dobre pieniądze. Jedni uczą języków obcych, inni gry na instrumencie, jeszcze inni odkrywają, że można zarabiać na Instagramie lub YouTube. Ostrożny stosunek do pieniędzy, a jednocześnie akcent kładziony na indywidualizm, generuje kolejny mechanizm. Pozornie nieistotny, ale dla biznesu jest i będzie znaczący. Przedstawiciele Generacji Z nie przepłacają za markowe ubrania. Na instagramie t-shirt z grafiką wyrażającą niepowtarzalność prezentuje się ciekawiej, niż nazwa globalnej marki. 

Wynajmij dom lub sukienkę

Nowe podejście dotyczy więc zarówno dóbr luksusowych, domów i samochodów jak i odzieży. Wspomniany Goldman Sachs, odnotowując spadek popytu na dobra luksusowe, przytacza dane zgodnie z którymi 25 procent milionerów nie planuje w bliskiej przyszłości zakupu luksusowej torebki. Ta informacja staje się jeszcze ciekawsza wówczas, gdy weźmiemy pod uwagę ofertę takich firm jak: StyleLend czy Rentez-Vous. Ich biznesowy pomysł to nic innego, jak wynajem garderoby i akcesoriów na różne okazje. Uboczną, ale ciekawą konsekwencją biznesu opartego na takim pomyśle, może być renesans ubrań wysokiej jakości, które wytrzymają używanie przez wiele osób. Idąc tym tokiem rozumowania, kupowanie ograniczone byłoby do towarów niskiej lub średniej jakości. Wynajem wzmacniałby pozycję producentów dóbr luksusowych.

Nowy rynek zyskuje na wartości

Rynek wyraźnie reaguje na pojawienie się nowej filozofii dystrybucji i konsumpcji. Według firmy PwC, 57 procent Amerykanów zgadza się z opinią, że „dostęp” do produktów jest nowym prawem własności. Według eMarketer.com tempo wzrostu całego rynku sharing economy w Stanach Zjednoczonych w 2018 roku sięgało 22 procent z liczbą 19,6 milionów klientów i przewidywaniami, że w 2020 roku liczba ta wzrośnie do 24,5 miliona osób. Z kolei Marketplaceplatform, powołując się na dane PwC przewiduje, że w ciągu najbliższych sześciu lat rynek współdzielonych usług osiągnie wartość 335 miliardów dolarów. Według danych The Balance SMB w samych tylko Stanach Zjednoczonych liczba konsumentów na rynku współdzielenia osiągnie poziom 86 milionów osób. Badania Goldman Sachs wskazują, że kupowanie i posiadanie domu nie stanowi dzisiaj kluczowej aspiracji Millenialsów w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Wzrósł znacząco pułap wieku, w którym nabywa się pierwszą nieruchomość. Dzisiaj jest to 45 lat. Coraz popularniejsza staje się tendencja do całkowitej rezygnacji z zakupu nieruchomości. 

Przyszłość nowej ekonomii

Kiedy generacja Z dorośnie, a jej przedstawiciele zajmą pozycję kluczową na rynku pracy, gospodarka współdzielenia zyska szanse, by pokazać swoje wszystkie możliwości. Na dobre przekonamy się, czy nowa filozofia korzystania z dóbr ma moc, by zmieniać krajobraz globalnego biznesu. Do niedawna firmy typu Uber, Lyft i Airbnb były synonimem biznesu o niskiej wartości aktywów. Dzisiaj pierwsza z tych firm wyceniana jest na 120 miliardów dolarów, a Lyft na 15 miliardów dolarów. Lobby taksówkowe pracowały i ciągle pracują nad tym, aby usługi takie jak Uber były zdelegalizowane. Operatorzy hotelowi usiłowali zrobić to samo z Airbnb. Ale na ich pozycję i nowy status pracują konsumenci nowego typu. Zapewniają im coraz mocniejszą pozycję na rynku, „głosując” po prostu swoim smartfonem. Jeśli chodzi o dochody, te jeszcze do niedawna kontrowersyjne firmy, znajdziemy dzisiaj w tym samym szeregu, co mainstreamowe koncerny pamiętające czasy sprzed rewolucji cyfrowej. To ci ostatni muszą nadrabiać, czyli uczyć się zachowań konsumenta nowego typu. Konsumenta, który nie chce kupować, ale lubi zarabiać, dzieląc się wolnym miejscem we własnym samochodzie.

Nowe reguły

W światowej gospodarce nastał czas zupełnie nowych reguł gry. Już nie tylko mocno zindywidualizowani klienci odkrywają korzyści płynące ze wzajemnej wymiany towarów. Gospodarka współdzielenia uświadamia nowe możliwości światowej klasie średniej, która wie dobrze, że wielkie bogactwo jest poza ich zasięgiem. Ale przyjemności, wygoda życia i komfort nie muszą przecież koniecznie wiązać się z wielkimi pieniędzmi i wielkimi zakupami. Zarówno dla konsumentów, którzy narzucili nowe reguły gry, jak i dla globalnego biznesu czasy są wyjątkowo ciekawe.

.    .   .

Cytowane prace:

PWC, Deborah Bothun, Matthew Lieberman, Matthew Egol, The Sharing EconomY, Consumer Intelligence Series, Link, 2019. 

eMarketer.com, Blake Droesch, US Sharing Economy 2020, Transportation- and Home-Sharing Remain Leading Drivers of the US Sharing Economy, Link, 2020. 

The BallanceSBM, DEREK MILLER, The Sharing Economy and How it Is Changing Industries, Link, 2020. 

.    .   .

Powiązane artykuły:

– Technologia 2020. Algorytmy w chmurze, jedzenie z drukarek i nanotechnologia

– Uczmy się jak maszyny, a nawet bardziej

– Już czas, by pogadać z maszyną

– Czy algorytmy będą popełniać zbrodnie wojenne?

– Maszyno, kiedy nauczysz się ze mną kochać?

– Kiedy przestaniemy być biologicznymi ludźmi?

– Sztuczna inteligencja to nowa elektryczność

– W jaki sposób maszyny rozumują

Skomentuj

11 comments

  1. Tom Aray

    Tak powstaną nowe miejsca pracy, ale stopień zastąpienia nie będzie równy. Będzie jedna korporacja dostarczająca dany produkt globalnie. Tak, będą firmy supportujące roboty, kilka w kraju , mające kilkuset pracowników, jeżdzących z miejsca na miejsce.
    Problem tak istnieje, a najwcześniej odczują go właśnie zawody, które nie wymagają kwalifikacji tylko dużo pracy manualnej: pracownicy fabryk, magazynierzy, kierowcy, sklepy.

    No ale globalizacja właśnie się załamuje na naszych oczach, tak jak marzyła lewica od dawna, a co z tego wyjdzie, to już nikt nie potrafi przewidzieć

  2. TomK

    Nie odniosę się do testów obecnych ale patrząc w przyszłość i zakładając jak bardzo rozwinie się automatyzacja trzeba wziąć pod uwagę ze na te 1200 euro będą pracować roboty. Tym samym będzie cześć społeczeństwa która nie będzie posiadała wystarczających kwalifikacji aby odnaleźć się w jakikolwiek sposób zawodowo. Jeśli najprostsze zawody zostaną zastąpione przez roboty będziemy mieli rzesze osób bezrobotnych. Ich dochód będzie wytwarzany właśnie przez automatyzację pracy. Będziemy za to potrzebować ludzi o dużych umiejętnościach analitycznych.

  3. TomK

    Wydaje mi się że taki system ma sens jedynie w utopii, lub w kraju bardziej rozwiniętym społecznie, gdzie ludzie chcą pracować i wymagają czegoś więcej od siebie. pewnie wiele osób by wykorzystało te pieniądze na podnoszenie kwalfikacji, ale mam wrażenie że w naszym społeczeństwie więcej będzie takich, którym nie będzie się chciało pracować.

  4. Andrzej

    Niestety, nie jest to bynajmniej „wymysł znudzonych komunistów”, ale końcowa faza schyłkowego, wypaczonego kapitalizmu zamienionego w korporacjonizm. Komunizm zakłada wspólną własność dóbr i środków produkcji, w korporacjonizmie natomiast wszelkie dobra i środki produkcji należą do korpo, zaś „lud pracujący” ma je sobie wypożyczać, leasingować, wynajmować – nie dlatego, że chce, ale dlatego, że dysproporcje majątkowe sięgnęły skali niespotykanej dotąd w historii. Nie mogąc pozwolić sobie na własność majątku, zmuszone są wypożyczać i leasingować, skutkuje to jednak całkowitą likwidacją świętego niegdyś powszechnego prawa własności stającego się odtąd przywilejem wielkich korpo.

    Całkowicie wypaczona idea współdzielenia staje się więc nowym feudalizmem, w którym Kowalski pracuje w korpo celem opłacenia rachunków za aktywa, które jego własnością nigdy nie będą. Pozbawiony majątku Kowalski nigdy nie będzie stanowił konkurencji, nigdy nie zbuduje swojego lepszego korpo, bo nie ma za co i nie ma kiedy, jest zdany na łaskę i niełaskę tych, którzy w nowym wspaniałym świecie trzymają w garści wszelkie dobra.

    „Dostęp” jest zawsze gorszy od „posiadania”, liczy się tylko i wyłącznie własny, prywatny majątek, niezależnie co próbują wmówić propagandziści.

  5. Oskar 111

    Nowa generacja. Z, X, Y czy cokolwiek. Wszystko na abonament, na wynajem, w leasingu lub innym „innowacyjnym sposobie finansowania”, wszystko należy do korpo, a Ty szaraczku nie miej nic, żadnych wartościowych aktywów, zdany na łaskę swego korporacyjnego pana feudalnego.

  6. Avicenna

    To że „ekonomia dzielenia” istnieje to wiadomo tak od zawsze.
    Wcześniej dzielono się z sąsiadem bykiem żeby zaorać pole – a on dzielił się zbożem z tego pola. Oh wait – gdzie tu dzielenie się? Przecież to zwykły barter. Wróćmy do XXI wieku – dzielenie się mieszkaniem, skuterem, samochodem, etc. gdzie tu dzielenie – toć to zwykły wynajem.

    Inaczej jest z rzeczami niematerialnymi oczywiście ale to z powodu że… nie są materialne. Idzie się podzielić krzesłem w celu oglądania TV (dawniej), dzisiaj można się podzielić kolekcją mp3 albo kontem do Netflixa.

    Cała ta ekonomia dzielenia i ludzie tacy jak autor są tylko po to, aby pierdzielić kompletnie nic nie wnoszące farmazony na wykładach, webinarach, forach i blogach i bić na tym hajs od głupich tłuków którzy z otwartą gębą wsłuchują się w oczywiste od zawsze prawa ekonomii – tyle że opowiedziane jak bajeczka.

  7. Piotr Kieczuch

    W szchared ekonomy to można było wierzyć kilka lat temu. To był taki buzzword marketingowy.
    Ale teraz w to wierzyć? Przecież teraz Ukrainiec jeździ 12h na uberze, to jego jedyna praca, nawet nie jeździ własnym samochodem tylko od firmy. Czym to się niby różni od taksówki?
    Autor jeszcze wierzy w cyfrowych tubylców.

  8. Czesław

    Wojny, terroryzm i recesje finansowe wzbudziły w nich permanentną czujność. W odróżnieniu do milenialsów wierzących w szanse dostosowywania się do każdych warunków, zetki chcą stabilizacji i pewności.

  9. NorTom2

    Jak sprawić aby robotyzacja nie pogłębiła nierówności i polaryzacji świata prowadząc do wzrostu niepokoi społecznych? Miliony ludzi którzy teraz wykują proste prace i są często tańsi wobec maszyn wkrótce mogą stracić swój jedyny atut. Mówi się iż powstanie pierwsza w historii świata klasa „bezużyteczna”. Jak sprawić aby Ci ludzie nie ucierpieli na tym wzroście, nie zostali porzuceni przez społeczeństo? Czy myślisz iż bezwarunkowy dochód podstawowy jest dobra drogą? Jak sprawić aby świat nie podzielił się właśnie na kilku dużych właścicieli robotów i AI oraz resztę a wszyscy mogli zyskać na tym wzroście?